Miłość – słowo semantycznie puste. Nie ma jednej definicji, bo każdy człowiek inaczej ją definiuje i tym samym nadaje znaczenie. Bez problemu jednak można stwierdzić, kiedy w grę nie chodzi miłość a chore uzależnienie od niej.
Nie istnieje jedna definicja udanego związku. Ludzie mają różne oczekiwania od życia, różne potrzeby. Psychika kobiety różni się od psychiki mężczyzny, do tego dochodzą jeszcze uwarunkowania rodzinne i wpływ otoczenia. Warto zaznaczyć – to, że związki przechodzą kryzysy nie jest niczym niezwykłym. Tak samo jak to, że cierpi się po rozstaniu z ukochaną osobą. Każdy człowiek, w mniejszym lub większym, stopniu chce by się o niego troszczono, okazywano mu czułość i zainteresowanie. Jednak dojrzała emocjonalnie osoba jest w stanie poradzić sobie w sytuacji, kiedy tego nie dostaje. Bardzo często odczuwa dyskomfort z tego powodu. Zdarzają się jednak przypadki, które z góry są skazane na bycie nieszczęśliwym w związku. Każdym jednym. Żaden partner nie jest w stanie tego zmienić, dopiero terapia.
Miłość jak narkotyk
Skupienie uwagi na partnerze jest czymś naturalnym. Jednak pewien rodzaj atencji może świadczyć o zaburzeniu emocjonalnym. Dostosowywanie całej aktywności życiowej do aktywności partnera, obsesyjne rozmyślanie o nim, czy w końcu warunkowanie swojego szczęścia, satysfakcji z życia od obecności partnera. Osoba przejawiająca tego typu zachowania, nie ma szans na zdrowy związek. – W takich przypadkach mówimy o miłości toksycznej, chociaż tak naprawdę niewiele ma to wspólnego z miłością. Partner jest tutaj traktowany instrumentalnie. Niemal jako substancja odurzająca, gdy go zaczyna brakować, druga strona zaczyna chorować. Dosłownie. Taka miłość funkcjonuje jak uzależnienie i tak się ją powinno traktować. Osoba przejawiająca podobne zachowanie wymaga wsparcia terapeutycznego. Ona zatraca się w miłości i przestaje normalnie funkcjonować. Nie jest ważne kogo tak naprawdę kocha, ważne, że kocha i kocha obsesyjnie – mówi Renata Borysiak z Centrum Terapeutyczno-Psychologicznego „Tęcza”.
Miłość pomimo wszystko
Osoba kochająca „toksyczną miłością” jest zdolna do każdego poświęcenia, byle tylko zatrzymać przy sobie partnera. Nie liczą się jej własne ambicje i potrzeby. Praktycznie potrafi ona być tylko wtedy szczęśliwa, kiedy jest przy niej partner. Wszystko co „pomiędzy” nie ma dla niej większego znaczenia. Co zaskakujące, im mniej dostaje w związku uwagi i zainteresowania, tym bardziej się stara. – Taka osoba nie kocha partnera dla jego zalet. Ona kocha go pomimo wszystko. Tylko dlatego, że istnieje. Obdarowuje go miłością bezwarunkową. Tego typu zachowania w związkach uwarunkowane są dzieciństwem. Nie jest przypadkiem to, że właśnie ludzie, którzy jako dzieci opiekowali się rodzicami z problemem alkoholowym, zaburzeniami emocjonalnymi, albo po prostu takie, nie zaznali w dzieciństwie bezwarunkowej miłości, nie są w stanie stworzyć satysfakcjonującego związku. Powtarzają tylko ciągle ten sam schemat – daję wszystko, pomimo wszystko – dodaje Renata Borysiak.
Miłość własna – stan krytyczny
Obsesyjna zazdrość, nieustanna potrzeba kontroli i sprawdzania partnera. Oczywiście wszystko w „skali maks”. To również bardzo charakterystyczne zachowania osób, które nie potrafią obdarzyć nikogo zdrowym uczuciem. Warto do tego dodać jeszcze nieustanny lęk przed utratą partnera oraz wieczne niezadowolenie z siebie i swoich dokonań. Tutaj dochodzimy do sedna problemu osób kochających za bardzo. Brak miłości własnej i brak akceptacji siebie. Nawet jeśli takie osoby się do tego nie przyznają, one po prostu czują, że nie zasługują na zainteresowanie. Nie dostały go wystarczająco w dzieciństwie. Z jednej strony uważają jego brak za naturalny, z drugiej oczekują na poziomie nieuświadomionym jego rekompensaty. To powoduję duży dysonans emocjonalny. Nie ma większego znaczenia, czy taka osobą zwiąże się z partnerem czułym, bardzo zaangażowanym emocjonalnie w związek, czy wręcz przeciwnie. Nikt nie jest w stanie zaspokoić jej nieświadomych i często nieartykułowanych potrzeb emocjonalnych. Bez względu na to, jak będzie się starał. Nie chodzi to bowiem o samo uczucie miłości i wzajemności, ale prawdziwym lękiem przed stratą.
Nie bez powodu mówi się, że osoba, która nie kocha siebie nie potrafi naprawdę pokochać drugiej osoby. Często traumatyczne przeżycia albo trudne dzieciństwo potrafią na trwałe zaburzyć samoocenę i wykształcić szkodliwe nawyki. Taka sytuacja wyjściowa praktycznie uniemożliwia nawiązywanie zdrowych i satysfakcjonujących relacji z innymi ludźmi. Dzięki terapii człowiek ma możliwość uporządkowania swojej przeszłości w taki sposób, by nie wpływała negatywnie na jego teraźniejszość.
Za bardzo, za mocno
Dodaj komentarz
Last Updated: 8 lipca 2017 by admin2
Za bardzo, za mocno
Miłość – słowo semantycznie puste. Nie ma jednej definicji, bo każdy człowiek inaczej ją definiuje i tym samym nadaje znaczenie. Bez problemu jednak można stwierdzić, kiedy w grę nie chodzi miłość a chore uzależnienie od niej.
Nie istnieje jedna definicja udanego związku. Ludzie mają różne oczekiwania od życia, różne potrzeby. Psychika kobiety różni się od psychiki mężczyzny, do tego dochodzą jeszcze uwarunkowania rodzinne i wpływ otoczenia. Warto zaznaczyć – to, że związki przechodzą kryzysy nie jest niczym niezwykłym. Tak samo jak to, że cierpi się po rozstaniu z ukochaną osobą. Każdy człowiek, w mniejszym lub większym, stopniu chce by się o niego troszczono, okazywano mu czułość i zainteresowanie. Jednak dojrzała emocjonalnie osoba jest w stanie poradzić sobie w sytuacji, kiedy tego nie dostaje. Bardzo często odczuwa dyskomfort z tego powodu. Zdarzają się jednak przypadki, które z góry są skazane na bycie nieszczęśliwym w związku. Każdym jednym. Żaden partner nie jest w stanie tego zmienić, dopiero terapia.
Miłość jak narkotyk
Skupienie uwagi na partnerze jest czymś naturalnym. Jednak pewien rodzaj atencji może świadczyć o zaburzeniu emocjonalnym. Dostosowywanie całej aktywności życiowej do aktywności partnera, obsesyjne rozmyślanie o nim, czy w końcu warunkowanie swojego szczęścia, satysfakcji z życia od obecności partnera. Osoba przejawiająca tego typu zachowania, nie ma szans na zdrowy związek. – W takich przypadkach mówimy o miłości toksycznej, chociaż tak naprawdę niewiele ma to wspólnego z miłością. Partner jest tutaj traktowany instrumentalnie. Niemal jako substancja odurzająca, gdy go zaczyna brakować, druga strona zaczyna chorować. Dosłownie. Taka miłość funkcjonuje jak uzależnienie i tak się ją powinno traktować. Osoba przejawiająca podobne zachowanie wymaga wsparcia terapeutycznego. Ona zatraca się w miłości i przestaje normalnie funkcjonować. Nie jest ważne kogo tak naprawdę kocha, ważne, że kocha i kocha obsesyjnie – mówi Renata Borysiak z Centrum Terapeutyczno-Psychologicznego „Tęcza”.
Miłość pomimo wszystko
Osoba kochająca „toksyczną miłością” jest zdolna do każdego poświęcenia, byle tylko zatrzymać przy sobie partnera. Nie liczą się jej własne ambicje i potrzeby. Praktycznie potrafi ona być tylko wtedy szczęśliwa, kiedy jest przy niej partner. Wszystko co „pomiędzy” nie ma dla niej większego znaczenia. Co zaskakujące, im mniej dostaje w związku uwagi i zainteresowania, tym bardziej się stara. – Taka osoba nie kocha partnera dla jego zalet. Ona kocha go pomimo wszystko. Tylko dlatego, że istnieje. Obdarowuje go miłością bezwarunkową. Tego typu zachowania w związkach uwarunkowane są dzieciństwem. Nie jest przypadkiem to, że właśnie ludzie, którzy jako dzieci opiekowali się rodzicami z problemem alkoholowym, zaburzeniami emocjonalnymi, albo po prostu takie, nie zaznali w dzieciństwie bezwarunkowej miłości, nie są w stanie stworzyć satysfakcjonującego związku. Powtarzają tylko ciągle ten sam schemat – daję wszystko, pomimo wszystko – dodaje Renata Borysiak.
Miłość własna – stan krytyczny
Obsesyjna zazdrość, nieustanna potrzeba kontroli i sprawdzania partnera. Oczywiście wszystko w „skali maks”. To również bardzo charakterystyczne zachowania osób, które nie potrafią obdarzyć nikogo zdrowym uczuciem. Warto do tego dodać jeszcze nieustanny lęk przed utratą partnera oraz wieczne niezadowolenie z siebie i swoich dokonań. Tutaj dochodzimy do sedna problemu osób kochających za bardzo. Brak miłości własnej i brak akceptacji siebie. Nawet jeśli takie osoby się do tego nie przyznają, one po prostu czują, że nie zasługują na zainteresowanie. Nie dostały go wystarczająco w dzieciństwie. Z jednej strony uważają jego brak za naturalny, z drugiej oczekują na poziomie nieuświadomionym jego rekompensaty. To powoduję duży dysonans emocjonalny. Nie ma większego znaczenia, czy taka osobą zwiąże się z partnerem czułym, bardzo zaangażowanym emocjonalnie w związek, czy wręcz przeciwnie. Nikt nie jest w stanie zaspokoić jej nieświadomych i często nieartykułowanych potrzeb emocjonalnych. Bez względu na to, jak będzie się starał. Nie chodzi to bowiem o samo uczucie miłości i wzajemności, ale prawdziwym lękiem przed stratą.
Nie bez powodu mówi się, że osoba, która nie kocha siebie nie potrafi naprawdę pokochać drugiej osoby. Często traumatyczne przeżycia albo trudne dzieciństwo potrafią na trwałe zaburzyć samoocenę i wykształcić szkodliwe nawyki. Taka sytuacja wyjściowa praktycznie uniemożliwia nawiązywanie zdrowych i satysfakcjonujących relacji z innymi ludźmi. Dzięki terapii człowiek ma możliwość uporządkowania swojej przeszłości w taki sposób, by nie wpływała negatywnie na jego teraźniejszość.
Category: Oczami psychoterapeutów