Agnieszka
Wiedziałam, że jest mi potrzebna pomoc. Skąd to wiedziałam? Po prostu czułam, że jest źle. Dostawałam też sygnały od najbliższego otoczenia. Każdy dzień był udręką. Dosłownie. Fizyczną i psychiczną. To nie było prawdziwe życie tylko egzystencja. Przeczekiwałam kolejne dni. Paradoksalnie nie oczekując niczego dobrego, wesołego, przyjemnego.
Dlaczego warto?
Mam dzieci i bardzo je kocham. To syn mnie zmotywował do walki o siebie. W szkole miał zajęcia dotyczące bulimii, zaburzenia odżywiania i alkoholu. Bez problemu skojarzył moje zachowanie z tymi zagadnieniami. Rozmawiał ze mną, prosił. Postanowiłam się leczyć dla dzieci. Nie do końca byłam przekonana, że mój problem jest aż tak poważny. Ja normalnie funkcjonowałam, pracowałam i zajmowałam się domem. Owszem, miałam lęki, które powodowały, że czasami bałam się wyjść z domu. Wymiotowałam po posiłkach albo w ogóle nie jadłam. No i alkohol był obecny. Podejrzewałam też depresję. Chociaż równie dobrze mogłam być po prostu nieszczęśliwa od dłuższego czasu.
Terapia
Zgłosiłam się na terapię. Tak jak wspomniałam, dla dzieci. Początkowo byłam totalnie wyłączona, nie chciało mi się z nikim rozmawiać. Uważałam, że moja terapeutka tylko gada i nic z tego nie wynika. Przyznaję, nie widziała sensu w leczenia. Po dwóch tygodniach chciałam się poddać. Irytowało mnie dosłownie wszystko. Nie skupiłam się na terapii, miałam wrażenie, że terapeuta z psychiatrą nie mają już do mnie siły. Byłam przekonana, że po miesięcznym pobycie wrócę do starych nawyków. I wtedy nastąpił przełom. Michał, mój kolega z terapii, podczas zajęć miał zagrać moją rolę: „nie chce mi się żyć”. Kiedy ją odegrał oniemiałam. Byłam w szoku. Nie mogłam uwierzyć w to, że on mnie właśnie tak odbiera, że ktokolwiek może mnie tak odbierać. Przecież ja taka nie jestem! Przeraziłam się i postanowiłam zawalczyć o siebie. Poddałam się terapii. Nie to, że byłam w terapii – ja się jej poddałam. Zaufałam tak bardzo, bardzo mocno.
Wróciłam do domu i nadal walczę. Nie zawsze jest to łatwe. I dobrze! Zyskałam większą świadomość. Już nie zarażam ludzi negatywną energią, nie odpycham ich od siebie. Jestem ważna. Przede wszystkim dla siebie!
Nowa JA!
Dodaj komentarz
Last Updated: 7 marca 2017 by admin2
Nowa JA!
Agnieszka
Wiedziałam, że jest mi potrzebna pomoc. Skąd to wiedziałam? Po prostu czułam, że jest źle. Dostawałam też sygnały od najbliższego otoczenia. Każdy dzień był udręką. Dosłownie. Fizyczną i psychiczną. To nie było prawdziwe życie tylko egzystencja. Przeczekiwałam kolejne dni. Paradoksalnie nie oczekując niczego dobrego, wesołego, przyjemnego.
Dlaczego warto?
Mam dzieci i bardzo je kocham. To syn mnie zmotywował do walki o siebie. W szkole miał zajęcia dotyczące bulimii, zaburzenia odżywiania i alkoholu. Bez problemu skojarzył moje zachowanie z tymi zagadnieniami. Rozmawiał ze mną, prosił. Postanowiłam się leczyć dla dzieci. Nie do końca byłam przekonana, że mój problem jest aż tak poważny. Ja normalnie funkcjonowałam, pracowałam i zajmowałam się domem. Owszem, miałam lęki, które powodowały, że czasami bałam się wyjść z domu. Wymiotowałam po posiłkach albo w ogóle nie jadłam. No i alkohol był obecny. Podejrzewałam też depresję. Chociaż równie dobrze mogłam być po prostu nieszczęśliwa od dłuższego czasu.
Terapia
Zgłosiłam się na terapię. Tak jak wspomniałam, dla dzieci. Początkowo byłam totalnie wyłączona, nie chciało mi się z nikim rozmawiać. Uważałam, że moja terapeutka tylko gada i nic z tego nie wynika. Przyznaję, nie widziała sensu w leczenia. Po dwóch tygodniach chciałam się poddać. Irytowało mnie dosłownie wszystko. Nie skupiłam się na terapii, miałam wrażenie, że terapeuta z psychiatrą nie mają już do mnie siły. Byłam przekonana, że po miesięcznym pobycie wrócę do starych nawyków. I wtedy nastąpił przełom. Michał, mój kolega z terapii, podczas zajęć miał zagrać moją rolę: „nie chce mi się żyć”. Kiedy ją odegrał oniemiałam. Byłam w szoku. Nie mogłam uwierzyć w to, że on mnie właśnie tak odbiera, że ktokolwiek może mnie tak odbierać. Przecież ja taka nie jestem! Przeraziłam się i postanowiłam zawalczyć o siebie. Poddałam się terapii. Nie to, że byłam w terapii – ja się jej poddałam. Zaufałam tak bardzo, bardzo mocno.
Wróciłam do domu i nadal walczę. Nie zawsze jest to łatwe. I dobrze! Zyskałam większą świadomość. Już nie zarażam ludzi negatywną energią, nie odpycham ich od siebie. Jestem ważna. Przede wszystkim dla siebie!
Category: Historie Prawdziwe